Kiedyś zapukała miłość mi do serca. Choć jej nie znałam za dobrze, Mówię: "Wejdż, proszę." (chciałam być uprzejma) Chwilkę się wachała, ja też się wachałam. Czy nieproszonego gościa chciałam, nie wiedziałam. Z początku wstydliwie, Z pewną nieśmiałością zachowywałyśmy się obie, Tonąc w uprzejmościach. Aż po pewnym czasie, odrzuciłam uprzejmości I spytałam wprost: "Kiedy się wynosisz?" Wtedy się zaczęło. Kłótnie, szarpaniny, Miłość, którą ugościłam, nie chciała się wynieść. Prosiłam, błagałam, by mnie zostawiła, Jednak ona uparta mi nie odpuściła. Tak źle się z nią czułam, no co robić miałam, Ja jej w mym sercu przecież wcale nie chciałam. Zaczęłam jej unikać, starałam się nie myśleć, Lecz wciąż gdzieś czułam tę jej smutną obecność. Ona teraz rzadko odzywa się we mnie, a wtedy, gdy jej nie słyszę Szeptam: "Miłości, ja wiem że tu jesteś."