Już cisza w domu, pogaszone światła mogę wracać… potykam się o kogoś w klatce schodowej bez świateł ale to nic jeszcze tylko jedne schody… Drzwi niedomknięte…standard bo zamki dawno uszkodzone od ciągłego gubienia kluczy i wyrywania… Mama w przedpokoju w kałuży wina i wymiocin pomogę jej wstać zaprowadzę do łóżka… niech odpoczywa… Jakieś resztki pieniędzy sklejone na podłodze pewnie ojciec dzisiaj przysłał alimenta... pozbieram oddam je mamie… Tak bardzo jestem głodna,…ale dam radę jutro pójdę do sklepu na rogu i poproszę o sok z ogórków dla mamy… pewnie pani da też jakąś bułkę…jak zawsze. A teraz posprzątam, pomodlę się i podziękuję Panu Bogu za kolejny przeżyty dzień…
Łza się w oku kręci... Gerardzie, masz przepiękny dar czarowania, dobiera słów w tak niesamowity sposób, że czytając w głowie same tworzą się obrazy. Chapeau bas! Pozdrawiam, trzymaj się ciepło :)
...najgorsze, że ten "ogon" DDA wloką za sobą przez całe zycie-on determinuje wielokroć zachowania, wybory...i chociaż człowiek wyrwie się z tej karuzeli, to zawsze, zawsze pozostaje gdzieś na dnie serca ukryty smutek, strach i żal... Wstrząsający obraz...
brutalna rzeczywistość w wielu polskich domach, ale ujęta doskonale przez Pana w wierszu... do Pana wierszy Panie Gerardzie miło wracać, by czytać je ponownie :)))
"Już cisza w domu, pogaszone światła mogę wracać…" Och Gerardzie jestem pełna podziwu za to, że potrafisz wyrazić uczucia tych którzy mimo wielkich chęci nie potrafią lub zwyczajnie się wstydzą mówić.