Już jesień nadchodzi, wcześniej niż powinna. Jak ja się dziś czuję słodko niewinna. Chłód wdycham powietrza przyjemny, kojący. Z płuc w duszę przechodzi woń melancholii.
I chyba mi spokój już dadzą ci ludzie. Mam w sercu takie dziwne przeczucie, że pora nadeszła by szczęście odnaleźć, być z sobą w porządku, nie dręczyć się wcale.
Mój piesku kochany, przepraszam za wszystko - że chlałam wino, wódę i piwsko. A ty, mój koteczku też już się nie gniewaj. Choć, pomrucz mi w uszko i przytul do nieba.
Dziękuję Ci mamo, że mnie urodziłaś i kochać nigdy mnie nie przestałaś. I wiem, że na wszystko to pozwoliłaś, bo chciałaś bym sama to zrozumiała.
Już jesień się zbliża, niedługo październik. Zobaczę Nergala we własnej osobie. I pełna nadzieji zaczekam cierpliwie na chwilę gdy wszystko wybaczę samej sobie.
Jesień nadeszła, by odpocząć W swoim ogrodzie. Chodź, pomaluj drzewa pustką I nie lituj się. Tak wiele rzeczy jest nie spełnionych jak te liście na ziemi I nagle zaczyna płakać, lecz nie wie dlaczego. Ciężkie są słowa, które przeszywają powietrze, by obwiesić jej ramiona. Schwytany w drzewach Jej monolog : "Nie zostawiaj mnie samej".
no cóż, Matyldo, awansowałaś ze Smutasków:)...piękny wiersz, pięknie, jesiennie ale jakże kolorowo, bo z radosną duszą....gratuluję i przytulam, a mamusi zdrowia życzę, ma dobrą córkę:)))