jeszcze budzi mnie bosych stópek staccato wystukiwane radością na tamburynie podłogi i zapina mi rankiem los na szyi drobnych rączek korale
jeszcze nam pachną poduszki waniliowymi snami
ale coraz nie pewniej zerkam na dwie kręte ścieżki za domem które się wiją podstępnie i kiedyś mi was wykradną pozostawiając w oknie uchylone skrzydła jak rozdarte żagle i niedomknięte drzwi dłoni które czekają stale
Przepiękny wiersz, choć to mało powiedziane... Czytałem kilkakrotnie [bądź więcej:)] i za każdym razem serce mocniej bije. Przed oczyma pojawia się powódź światła od wezbranych łez wzruszenia.
Artuś, ująłeś w swoim komentarzu to wszystko, co ja sama sobie próbuję w tym wierszu i w bezsenne noce wytłumaczyć;) Pozdrawiam i miłego tygodnia Wszystkim:)
Śliczne Madź. Dzieci nie są jednak naszą własnością. Nie przyszły na świat, by nas bawić... Przychodzi czas, że odchodzą własną drogą, ale ich czastka zawsze w nas pozostanie. Piękne, jeśli one czują to samo i utrzymują z nami tę złotą nić. Pozdrawiam. :)
Jolu, ja też się już teraz bardzo boję tego momentu, ale dzieci nie są nam dane, a jedynie zadane, myślę jednak, że ten czas, gdy będą rozkwitać będzie dla nas równie cudowny, jak wtedy, gdy tuliły się do naszych dłoni jak małe pączuszki. I mnie bardzo wzruszył Twój komentarz.
Joasiu, cieszę się, że dostrzegłaś tę odmienność, są różne wiersze, tak jak różne odcienie miłości...
Aguś, to jest ta miłość, która przychodzi najłatwiej, ale kosztuje najwięcej, może dlatego tak trudno ją opisywać...
Binko, cudownie to opisałaś, Matka jest pierwszym aniołem stróżem swojego dziecka.
Dziękuję Wam Kobietki, za tak poruszające i pełne zrozumienia komentarze.
Wzruszyłaś mnie swoim wierszem gulietto. Smutno mi się zrobiło, ja mam dwie córki już prawie dorosłe i strasznie się boję momentu jak odfruną z gniazda a ja zostanę tylko ze wspomnieniami pięknych cudownych lat. Popłakałam sie ... Dlaczego ten czas tak szybko ucieka? Pozdrawiam:))