Mam chyba przeterminowane okulary, skoro przeczytałem i wydawało mi się, że zostawiłem tu swój wpis... Strona najwyraźniej niedomaga pod ciężarem mojego nieziemskiego uroku :P Nie chciałbym tak zupełnie wprost namawiać, ale najwyższa pora na giulietkowy tekst dnia w bieżącym miesiącu! :)
Przyznasz się w końcu, czy sam muszę zgadnąć, że czytasz w księdze Pana Boga, a przynajmniej w tych zapiskach pt: mój Cassel. :)) Niebawem mam operację, powiedzmy, że pootwierały się stare rany. I tak właśnie myślałem, co mógłbym tu zostawić, na wszelki wypadek. Ale już nic nie muszę wymyślać, bo ten tekst tłumaczy każde drżenie serca. A światło, które mnie dotyka, czyż nie jest oddechem słońca? :)
Art, dla mnie zawsze byłeś pozytywny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu!:)
Petro, miło mi Cię widzieć:), ale nie mogę się z Tobą zgodzić!:) Trzeba mieć klucz, żeby chcieć szukać furtki.;) Najpierw śmierć, później grób, chyba, że chcesz zakopać mnie żywcem!:)
Madź, sanepid już niczego nie ogarnia, wiem z własnego doświadczenia. :D Sąsiedzi... są fajni, cieszyli się, że dzielnicowy do mnie przychodzi, a nie do nich... a poza tym dzielnicowy ostatnio jest też bardzo miły, dzwonił, uśmiechaliśmy się słodko do siebie i machaliśmy przez okienko. :D Miłego dnia. :))
Art, ależ skąd, nie smarkaj, sanepid czuwa, jeszcze somsiad doniesie, lepiej kochaj mnie bezobjawowo!;)) Uściski!:)
Jacku, nie wiem jak to wyjaśnić, ale chciałam przemycić tu światło, w te listopadowe dni, bo skoro życie jest podróżą, to śmierć jest tylko kolejną stacją, za którą zaczyna się prawdziwa przygoda.:) Uśmiecham się serdecznie, dziękuję za odwiedziny!;)
Rafale, pięknie wydobyłeś tę smugę światła spośród wszystkich odcieni zamyślenia, dziękuję i pozdrawiam ciepło!
Jesienną zadumę daje się odczuć w każdym wersie. Stając ze śmiercią twarzą w twarz, czujemy się naprawdę bezsilni, w pełni świadomi kruchości naszej istoty, ale póki trwa życie, może warto uśmiechnąć się przez deszcz? I w jasny, nowy dzień przemienić najsmutniejszą noc.