Nić codzienności w Twoich wierszach bardzo mnie zauroczyła. Nie za każdym razem trzeba wznosić hymny, zwykły szept jest czasem bardziej odpowiedni. Zwłaszcza dla takiego uczulonego na wszelki zbędny dźwięk :) Jeszcze piję kawę, być może jak skończę to pomyślę nad jakimś niebiańsko niebieskim tworem :)) Obawiam się jednak, że nie jest ze mnie aż taki szybki Bill :) W moich stronach się mówi - szybki Lopez :D Ok, uciekam, mam gości :)) Miłego dnia Lady Blue :)
No to do rzeczy... :) M., to moje nowe hobby, cóż jaki wiek, takie zainteresowania:) Lubię wpleść czasem nić codzienności do moich wierszy-ków, nawet jeśli to do mnie niepodobne. Jesień uwiera mnie wyjątkowo w tym tygodniu, chyba brakuje mi słońca, witaminy D i Twoich wierszy!:) Zatem do roboty Monsieur Blue, bo szarość jest nieznośna bez choćby kropli błękitu!:)
Naja, to pewnie ta szarlotka niedzielna, dobrze, że już środa;)
Cris, miło Cię widzieć, pozdrawiam również.:)
Art, zapatrzyłam się na Roszpunkę i tak plotę, znudziło mi się być ciągle Kopciuszkiem;)
Dziękuję za dobre słowo i uśmiech, dobrego dnia, moi drodzy!
Musiałem sprawdzić, co oznacza motek :)) Lubię, gdy opowiadasz mi o sobie... Nie ważne czy jest to trzy po trzy, czy piąte przez dziesiąte :) To prawda, że jesień odmienia nasze dni i noce, niebo częściej się chmurzy. Dlatego bardzo dobrze, że potrafisz czarować :) Ja co najwyżej wróżyć mógłbym z fusów z kawy :D Uroczy wiesz Madeleine. Tego mi było trzeba :) Dziękuję i miłego popołudnia :))