Jesień piękna, jesień złota, Wkolo katar, kupa błota. Chociaż każdy sie zachwyca, Ja z apteki leki przemycam. Wieczne wirusy, deszcz i plucha, Sraczki, rzygaczki, na tyłku pielucha. Raz zimno, a raz gorąco, Ciemno codzien, frustrujaco. Lecą liście wciąż na głowę, Chęci do zgrabiania plowe. Wiatr już wieje, mrozem dmucha, Tylko patrzeć kiedy bedzie zawierucha. Jedna korzyść z jesieni płynie, Ogień pali się w kominie. Książka, koc, ciepla herbata, To jedyna tej pory aprobata. Długi wieczór i wolny czas, Lubię jesień tylko wówczas. 😁😁😁😁😁😁