jesień ma tendencje do rozpuszczania się we mgle w kałużach rozmywają się akwarelowe pejzaże bez kształtów w kolorach niekończącej się sepii, która łuszczy się jak skóra tworząc cynamonowe fotografie
nasze uniesienia zmieniają się w długie noce księżyc w nocną lampkę przy łóżku a deszcz śpiewa przy akompaniamencie parapetów że dziś będzie inaczej być może trudniej
wiem, że jest gdzieś nasz początek miejsca, które odwiedzaliśmy razem chwile, w których wtulałeś się we mnie i składałeś pocałunki klepiąc wiersze bez ładu i składu z tęsknotą za latem
zasuszam w sobie słowa jak liście klonu tyle śladów zostawiają te wypowiedziane przez Ciebie musisz wiedzieć, że czasem lepiej ucichnąć by być w rytmie i mieć bardziej wytrawne brzmienie
ostatnio pomieszkujemy w naszych skrytych pragnieniach tych starych, dziecięcych, zżartych przez mole wyglądamy tam na bardzo zakochanych choć lekko wyblaknięci zamykamy oczy ze spokojem żeby nie zgorzknieć nie wystygnąć jak ta jesienna herbata na stole