Menu
Gildia Pióra na Patronite

ROZWAŻANIA WOKÓŁ KAZANIA WYGŁOSZONEGO PRZEZ OJCA PAULINA NA 100 LECIE NIEPODLEGŁOŚCI W KOŚCIELE NA PODBESKIDZIU

Jedno kazanie
Tyle treści
Całej naraz
Wiejski ludek
Nie pomieści
Ratzinger a zaraz
Feministka
Tuż po niej
Szukający ateista
Czasem tylko we mnie
Pustka wątpliwości
Wszędzie
Co więc będzie

Stosowanie się do przykazań jest wolność
Albo nie stosowanie się do przykazań jest wolność
Oto jest pytanie

Poczułem się dzisiaj
Jak za czasów dzieciństwa
I bardzo pierwszej młodości,
Jeszcze bez morderczego lęku
Kiedy to świętej pamięci proboszcz Franciszek
Potrafił głosić kazanie 25 - 40 minut,
A suma trwała trwała...

Popełniłaś sakrament,
To trwaj,
Na siność wokół oczu
Nożna założyć okulary,
Zęby można wstawić wielokrotnie...
Chodziła więc gorliwie
Do kościoła
I modliła żarliwie
Z uwielbieniem
Święcąc Imię Twoje
Żeby to się skończyło
Przyszło
Słowo ciałem się stało
Wykonało się
Dziś już prawie nie pamięta
Jakie wszystko było
Złe i bolało
Ufa swojemu szczęściu
I wie modlitwa
Modlitwa sprawiła
Mężczyzna
Dobrem jest
Inny mężczyzna

A jeśli będzie Niebo
To będzie pięknie
A jeśli będzie nicości
Za Sokratesem
Powiem że też
Perspektywa interesującą
A jeśli będzie piekło
Miłosierdzie jednak
Podszeptem złego
Faustyna chorą
A moja wiara
Nadzieją
Jeszcze nie ufność

Szatan
Anioł potępiony
Przypiekany ogniem
Jak oczyszczenie
Według Inkwizycji
Mszczący się na Bogu
Pogrążając ludzi
W wolność bez granic
A może jednak
Rewolucjonista
Oświecenia Prometeusz
Who is who

Jezus grzechów nie pamięta
Na szczęście Róża
I dyżurny zapamięta
I tak wieść gminna
Się rodzi
Kogo nie zabije
Temu w miłości
Dobry Bóg
Obrodzi

Egoizm
Nikt nie chce być drugim
Nikt nie chce służyć
Każdy żąda służby
Lojalność
Ręką myjącą rękę
Władza umywa ręce
Pieniądz miast życia
Cel celą

Przesiedleńcy wypędzeni
Ludzie bez korzeni
Przetrąceńcy bez ducha
Nawet nie wiary
Lecz nadziei
Już pozbawieni
A ty porzucasz
Ziemię skąd twój ród
Mimo tu
Albo
Nieznośna lekkość bytu
Oto pytanie
Najsmutniej boli
Gdy katolik
Gnębi katolika
I lżejszy los
Niewoli egipskiej

A ja po raz tysięczny któryś
Zaparłem się siebie
I Boga który dał mi
Wolę sprzeciwu
Interpretacji
Podniosłem rękę
Jak niewolnik
Co wierzy w grzech
A nie ten który
Żyje czyniąc
Dobrze lub źle
Dobrze i źle
Potwierdziłem ich pychę
W pośrednictwo
Kluczem zbawienia

Skrupulatnie jak
Ebenezer Scrouge
Liczyłem swoje grzechy
I wiecznie było mi mało
Ból też wciąż większy
I boleśniejszy
Aż śmierci było
Przykro patrzeć
Jak umieram
Więc Bóg
Zgładził grzech we mnie
Dał po prostu życie
Czasem tylko Wielki Wybuch
I mój lęk
Każą się odwracać
I w piersiach znowu staje serce
W kamień młyński
Wisi u szyi
Strasznie jest być podtapianym
Żyć na bezdechu
W porywach oddychać
Ćwiercią płuc
W których za mało pęcherzyków
Żeby zrozumieć
Że miłosierdzie Boże
Nie pamięta

A gdzie miejsce na Polskę
Myślę nad myślami tymi
Raz jeszcze
No i jest Polska
Są Polacy
Ot Boże
Takąś ją

297 714 wyświetleń
4773 teksty
34 obserwujących
  • fyrfle

    16 November 2018, 14:08

    Dziękuję...

  • onejka

    15 November 2018, 12:05

    Długi jak papier toaletowy, ale...przeczytałam. Sama się sobie dziwię jak mi się to udało...
    Chyba dobry ten wiersz