Jana Kowalskiego już nie widuję na ulicy z psem niekiedy mijam go wynoszącego śmieci w wypaczonym systemie społecznościowym
Wczoraj z butelką piwa próbował przypomnieć sobie coś miłego z dzieciństwa coś co sprawiało mu radość i odnalazł chwilę gdy zapinał narty na podmiejskiej górce i jeszcze jak szedł do źródełka po wodę ze szmacianym plecakiem wyobrażając sobie że jest w górach
Gdy wracał to jego podłą kamienicę dopadło krwawe słońce ściekając po zmurszałych cegłach wykrzywiało usta w lęku drżące
Jan Kowalski obmył wodą twarz z dzieciństwa wspomnień...