Menu
Gildia Pióra na Patronite

Do V.

Jak wstyd jest odciąć spłowiałe sumienie,
Tkane starannie wieczorną słabością,
Uwolnić język, co pod płaskim kamieniem,
Był tylko pozą, zapomnianą mądrością.

Odejść, jak odchodził Orfeusz strudzony,
I jedną duszą poznawać smak zatracenia,
Za życia już będąc z bóstwami skłóconym,
W wielu twarzach szukać ukojenia.

Mścić się, jak Apollo na zbyt ludzkim Marsjaszu,
Paląc zsiniałym drewnem ku wiecznej przestrodze,
Nie znając bólu ni potęgi czasu,
Igrać z wiecznością, w splamionej todze.

Wyrazić słowem plątaninę myśli,
Odwiecznie utkwioną w sieci neuronów,
I wierzyć naiwnie, że choćbyś się przyśnił,
Nie zmącisz Świątyni stworzonej przez Bogów!

Nęcą dawne prawdy, minione wieczory,
Pełne wątpliwości – pozbawione zakończenia,
A umysł, który nigdy nie zaznał pokory,
Domaga się kolejnych scen tego przedstawienia.

4637 wyświetleń
89 tekstów
19 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!