Jak stłoczone brojlery przerażone brakiem światła w dusznym kurniku świata dusimy się przerażeni w wilgotnych szmacianych maseczkach unikając wirusów
Nad powierzchnią wody unosi się duch boży i rozrzuca znaczone karty
Miasto pulsuje neonowym okiem blask kłuje w oczy w strzykawkach choroby wbite w mięśnie malują trwogę
Starsza kobieta pod krzyżem na rozdrożu przeplata w palcach różaniec wytarty wiatr ją podwiał pompując spódnicę czarną jak rozpaczy wielki balon...