jak płaszcz na me ramiona osnuło się niebo przeszyte hukiem śmierci od deszczu po wiatr nie pytaj mnie gdzie miłość odeszła dlaczego tak dziwnie Bóg urządził ten nasz słodki świat
nie pytaj mnie o radość która gdzieś pod płotem w ramionach zwierzęcenia ciężkie łzy wylewa nie myśląc co jest teraz a co wzejdzie potem gdy kamień zacznie w smutku uczyć się pacierza
głos tylko ciepłym rankiem zapyta o życie by jak bezpańskie echo uderzyć o skalę miałeś w swych dłoniach przyszłość beztroski człowieku psułeś powoli coś tak doskonałe