UPOJONY SIERPNIOWYM LATEM
Jak każdego południa sierpniowego
Uwiedziony pięknem zapachem i smakiem
Wskoczyłem w kielich malwy
Wypełniony oszałamiającym
I uskrzydlającym kremowym nektarem
I pozwoliłem wieść się na wszelkie pokuszenie
Kiedy się ocknąłem z odlotowego amoku
Miałem już skrzydła byłem lekki jak motyl
Była też we mnie moc więc odleciałem
Fruwałem filuternie i zawadiacko
Kręcąc jak potok kręci wiatrakiem
Tak ja kręciłem głowami słoneczników
Szarpiąc je za złote korony płatków
Wreszcie mnie poniosło jak Ikara
Do nieba błękitnego cudnego beskidzkiego
Potem asystowałem księżycowi gdy wschodził
Aby wreszcie zachód słońca uczynić
Ludzkości kolorowym zachwycającym
Roznosiłem po zachodniej półkuli
Ognie słońca i mieszałem je z obłokami
Potem tą przekolorowość kształtną
Rzucałem na chętny pomocy wiatr
I uczyniłem zmierzch bajkowym spektaklem
A teraz już śpijcie
Dobranoc Kochani
Autor