jak dwie cząstki szarej renety rozkawalone na pół jeszcze słychać krzyk a już bezdech zamyka wybrakowane życie ona nawet wyczerpana z bólu będzie ociekać mlekiem dla kogo pokarm będą wytwarzać obrzmiałe piersi
bez względu na koleje losu matki karmią cierpliwie i łzy nie uronią gdy biel pieluchy w popiół się zamienia wypłakały już wszystkie wody nie drgnie im dłoń kiedy gołębi puch wtykają pomiędzy wspomnienia
w smutku bezbrzeżnym bez dna i echa bez granicy bólu podążają w nicość istnienia jałowych cierpień i sterylnych wzruszeń komu opowiedzą co czuły kiedy milkło bez płuc kwilenie kiedy spojrzenie na zatrzaśnięte wieko w pustce szukało zabliźnienia ran
* https://www.youtube.com/watch?v=KTz9dqx6EEY
Niewypowiedziane słowa osiadają na sercu ,latami rdzewieją od łez ,zapomniane umierają w samotności .Ile bólu i cierpienia matka potrafi znieść.Dotkliwy i przejmujący obraz!
Tylko my matki potrafimy cierpieć inaczej.
Matki wiedzą to najlepiej🙂
Przeraźliwie to smutne. Ot, życie...
Niestety życie wciąż trwa
Niewypowiedziane słowa osiadają na sercu ,latami rdzewieją od łez ,zapomniane umierają w samotności .Ile bólu i cierpienia matka potrafi znieść.Dotkliwy i przejmujący obraz!
Tylko my matki potrafimy cierpieć inaczej.
Matki wiedzą to najlepiej🙂
Przeraźliwie to smutne. Ot, życie...
Niestety życie wciąż trwa