I kiedy świat się będzie walił. I kiedy każdy będzie mógł się uratować. Ja nigdzie się nie ruszam. Ponieważ zasługuję na potępienie.
I kiedy nadzieja przyjdzie do każdego. I kiedy wszyscy ją wpuszczą do serca swego. Ja tego nie zrobię. Ponieważ zasługuje na potępienie.
I kiedy Sąd Ostateczny nadejdzie. I kiedy będę mógł uratować siebie. Ja tego nie uczynię. Ponieważ zasługuje na potępienie.
I kiedy koniec wszystkiego nastanie. I kiedy każdy ze szczęścia swego się będzie radował. Ja stanę z boku. Ponieważ zasługuje na potępienie.
Bo choć staram się żyć jak najlepiej jak umiem. Bo choć staram się innym pomagać w ich troskach. Niegodny jestem walki o moją duszę. Ponieważ zasługuję na potępienie.
Tracę wszystko na własne życzenie. Bo głuchy jestem na Anioły w niebie. Nie chce byście o mnie walczyli. I jak nikt na tym świecie zasługuję na potępienie.
Ciekawy wiersz, gdyby nie te powtarzające się na końcu każdej strofy był by nawet bardzo ciekawy.
Przekaz trochę mnie kuje. Nie ma sensu skazywać samego siebie, trzeba o siebie walczyć, wyciągać wnioski, nie popełniać drugi raz tych samych błędów. No ale to już moje osobiste zdanie:) Pozdrawiam:)