Menu
Gildia Pióra na Patronite

[***]

Horyzont
morze i niebo na zardzewiałych zawiasach, prawie jak
ta stara szafka dziadka i ten piskliwy dźwięk, który
tylko jego przypomina. Przypływ spienionych fal,
dotyka ich lepkie, pełne potu ciała. Piasek, w którym się
obtaczają jak słynne skrzydełka z grilla. Syczy tłuszcz,
żar spala ich skórę, upieczone indyki. I już teraz nie było
krzyku, nie było lamentu. Wszyscy byli spieczeni, spaleni
warstwy odchodziły jak miąższ mango od napsutej skórki.

Koniec lata, sierpień. Prawie wrzesień, talerze są zabrudzone,
przylecą mewy, zjedzą to co zostało. Wieczny smutek za tym,
co stracone.

265 wyświetleń
4 teksty
0 obserwujących
Nikt jeszcze nie skomentował tego tekstu. Bądź pierwszy!