głos sumienia do Twego serca się wspina a Ty... jak w amoku
chwytasz za zniszczone końce wiary jej wnętrze wypełniasz hipokryzją kolorujesz świat... fałszu paletą i z kpiną niszczysz wszystko wokół na skrzydłach napuszonej ironii lecąc
nadal jesteś ślepy na czyjeś uczucia...
w marazmie pustej codzienności stajesz się cynicznym koszmarem swojej podwójnej osobowości
ale któregoś dnia… nad życiem zamyślisz się na dłuższą chwilę i zapytasz oczami pełnymi łez Boże, dlaczego jestem sam ?