Gdy otwieram oczy, ledwo świt za oknem wstaje. Marze by wyjść... Wyjść na świat pobiegać boso po rosie na trawie, bez makijażu. Wiatr układa włosy w nieład w głowie pustka w oczach łzy wiatru Nikt na mnie nie patrzy czuje wielka radość. Nie mogę... nie mogę... Wstaje... kawa, papieros za oknem szaro, deszcz. Ludzie zagubieni gdzieś pędzą, samochody jeszcze szybciej... Makijaż, włosy ułożone... Posłuchać radia: zbiry, polityka, muzyka. Posprzątać i wyjść do pracy.
To nie szczyt moich marzeń ale wszystko jeszcze przede mną...