Dzień przysłania senna kotara, Szare niebo, duszno, parno Lepki koniec dnia już zaraz Prysznic zmyje zmęczenie ciała. W zawieszeniu odprężeniu Rzadkie powietrze leniwie krąży Idą spać zmęczone oczy By jutro je otworzyć. Natłok myśli mnie przygniata Podrużuję co noc lotem W miejsca gdzie nie dotrę sama Na tym jeszcze pięknym globie. Odwiedziłam tych co nie ma A trochę mi tęskno. Pomarzyłam, odleciałam Z pokorą często.