Dzień cały w sepii. Jakby grubą łapą ktoś nakrył wszystkie dotąd wyraźne miejsca. Jedynie, zdradzał je cień od czasu do czasu przemykających postaci. Dzwonił deszcz.
Przerywany sen, pytania pozostawione bez odpowiedzi, w li(st)ściach zapisane tęskne wiersze, słowo kocham urwane w pół zdania.
Wyglądam przez okno, przelewa się kawa i melancholia. Obraz jednak nabiera barw, nadzieją pęcznieje. Jeszcze chwila a na skórze pozostanie delikatny ślad. Pod dach wkradnie się czuły szept, uśnie obok.