którym z was byłeś ty gdy z dziecięcą radością wierzyła w dom pomalowany śmiechem czujne warty ponad uśpioną kołyską w pierwsze szelki choinkę dekorowaną cukierkami
którym z was był on gdy z dziecięcą troską odmierzała puls każdej minucie z czułością gładziła brzuch wyobrażając sobie wasze delikatne usta drobne nosy policzki
którym z was był on gdy z dziecięcym uporem walczyła o każdy wasz oddech wewnątrz siebie tuląc nadzieję tak mocno aż bolało
którym z was byłeś ty gdy nadzieja umierała milczeniem dziecięcego głosu w jej gestach szeptach ciszą jakby włosami zaczesanymi małą rączką coraz dalszą odleglejszą niewidoczną w końcu
którym z was był on gdy później pogrążona we śnie zapłakała dziecięcym szlochem skulona pod litością nocy
choć nie mieliście jeszcze łez by ronić choć nie zdążyliście ujrzeć jej oczu by je płaczem zamykać