Dorośli w marszu, krzyczące dzieci, Samochody sunące uliczkami szarości, Rożnej maści śmieci na chodnikach I niebo przesłonięte oparem smrodu, Starzec na balkonie pochłonięty rozmową Z samym sobą, próbuje odnaleźć wspomnienie Jakiego koloru było niegdyś to niebo.
W odbiciach szyb mrówczych gniazd, Widzę zielone obszary nieskażone, Lasy i łąki, pola, schronienie zwierząt, Królestwo prymitywnego człowieka, Który czarami wciąż próbuje zawrócić Bieg historii do czasu, w którym Niebo roniło czyste łzy nad istnieniem.