Dlaczego tak jest, że ogień parzy, Lecz nie aż tak, jak pali słowo? Dlaczego zawsze do marzeń Doczepia się przyszłość prozą? Noc jest aksamitną pościelą, W której nie śpimy oboje, Aż o brzask się nie zmielą Gwiazdowych świateł stroje. A kiedy deszczem igieł Słowa skrzą gniewnie wokół, Łzą wspominając na szybie, Jak płonął świat w oku, Staję naprzeciw, a jednak przy, I staram się nie umrzeć cały, Ratując to wszystko z mgły, Co nam zmęczone chwile dały. W końcu noc bez złości Kładzie nam miłość na oczy, lek przeciw bezsenności. Choć lekko się nie toczy, To z Tobą, ukochana, Warto w hamaku spędzić Noc czasu aż do nieskończonego rana, Wolni ze sobą, mimo, że na chwil uwięzi.
Cóż można napisać pod tak szeptanymi słowy... Kiedy w kropelce zachwytu myśl wylatuje z głowy... Bo słowem namalowane nocy westchnienie całe I rękę lekko wyciagasz by uszczknąć kawałki małe...