nie wstawaj jeszcze synu giniemy w świecie rutyny chcę być twoim sprzymierzeńcem ale ja chcę ja muszę
nie budź spokojnych ludzi strzeż się ich przekleństw i gniewu niech nie czerwienią się twarze ale ja muszę ojcze już się podnoszę
nie rozłączaj kochanków nie dziel ziemi w poprzek niech nadal całuje się z niebem ja muszę tatko ja muszę
nie podnoś tarczy słonecznej by zakryć ciemną stronę mojej twarzy mogę być dla ciebie bohaterem ja walczę z pokusą ja wygram lecz i tak wstać muszę
z łaskawym wstaję sercem do nieba sny unoszę zostawiam ich na straży twojej duszy to tylko jeden dzień to tylko szybka doba znów podaruję ci słońce znów za tobą się schowam
dobrze się czyta, chociaż czwarta zwrotka wypada z rytmu, ale o co chodzi z tą szybką dobą ?, czemu jego sny miałyby stanąć na straży duszy tatki w niebie ?, tatko żyje ?, czym jest to słońce które ma podarować tatce po powrocie z szybkiej doby ?