Czym?
Czym mnie jeszcze zaskoczysz, świecie?
Wielorybem na wrotkach?
Przędzą jedwabnych spotkań?..
W kwietniu zawsze jest kwiecień.
Chyba, że znowu dotknie mojej skóry..
Opuszkiem napisze swoje życie,
I przeczyta mi je w tydzień...
Czy zdarza się czasem deszcz bez chmury?
Albo, jak wtedy, w naszych miejscach.
Gorący oddech przy uchu,
Podkoszulek w mig suchy.
Zawsze była jeszcze piękniejsza.
Świat westchnął ciepłym wieczorem,
Wspomnienia niesforne otulił szeptem drzew.
Dotyk wystygł z minionym dniem,
Oddechów płonących adoratorem,
I świat nie zaskoczył, choć to nie grzech.
Ot, dla zasady przydeptał dusze dwie.
Łabędzi śpiew. Takie sentymentalne gore.
Tylko gdzieś tam, w czasie jestem…
Warkocz ciał oddycha błogo,
Krople potu nad podłogą.
Tańczymy walca z uśmiechem.
Cienie szeleszcząc pożogą
Zraszają stopami drogę…
Nie wszystko przepada z kretesem.