czyli nie ma szans aby zmieszać się myślami poprzesiewać jak mąki do misy i każdego dnia o tak… zamieniać je wspólnym oddechem w dotykalne marzenia spełnieniami zwane…
czasem widać tylko przypadkiem zdarzają się jak wypadki przy pracy potem rezygnujemy ramionami wzruszamy nazywamy je chwilami szczęścia… za którymi wolimy biegać nie wiedzieć ile i gdzie…
uwierzyć nie chcemy że cuda w zasięgu mamy godzić się na „jakoś” nie musimy z marszu… zapychać czas czymkolwiek… ale ufności jednemu/ brak drugi ma jej nadmiar… mit o przeciwieństwach – upada nam…
gdyby tak można określić to Coś co każe jednemu stać - gdy pobiec przecież chce… co każe drugiemu ustawać sobie wbrew… czym jest ta kropla co budzi i ta co zamieranie niesie… każdy ma ją inną?
Chwilowość jest przekleństwem i ratunkiem, jest pięknem nieuchwytnym i niepowetowaną stratą, jest okamgnieniem gwiazd i bylejakością wieczności... troszkę mnie poniosło. :)
Mam problem z "chwilowością". Pewne ich rodzaje jak najbardziej rozumiem i doceniam. Ale ogólnie - chwilowość - podważa mi sens wielu spraw. Często ludzie powtarzają, że "nie można zjeść ciastko i mieć ciastko". A ja uważam, że jak najbardziej można. Trzeba tylko się starać i odpowiednio często je piec.