Czuła, wrażliwa jak wulkan. Płonę. Podsycana ogniem. I już wiesz...że bywam. Bezwstydna. Patrzysz na mnie badawczym wzrokiem. Rozczulasz jeszcze bardziej, roszadą podszytą futrem nieufności, którym otulasz serce, skute lodem. Analizujesz czułość z miną metodyka. Błagam o jeszcze. By mieć mnie, nie gasząc wewnętrznego ognia możesz tak robić… Zapłonę jak pochodnia. Na zawsze.
Sercem ogrzeję logikę i nieczułym obcasem umysłu bez żalu, bez litości do skutku zdepczę ogon smutku. Niech odpadnie. Chcę żyć od zawsze do zawsze w czułej kiczowatej namiętności. Nie dla zgrywy ale dla ulotności.
Tylko Ty wiesz jak to zrobić, w kabarecie...życia. Poddziczaj. Nieustannie.