czekałem na ciebie cały poranek, czekając w niepewności jedząc samotnie śniadanie, gdy słońce świeciło najjaśniej na niebie a świat pokolorowany niczym Boską kredką, tak zadbale, czekałem dalej i gdy już południe a coraz bliżej zmierzchu, gdy melodia bardziej śmielej szuka partnerów do tańca a czas potrafi zastygać, mimo nawet podrygującej nieświadomie nogi w rytm jazzowych melodii nie przestałem czekać.
I gdy nastał wieczór a ktoś moimi zmęczonymi oczami odpalił projektor przez zamglone spojrzenie dostrzec mogłem jedynie ulotne piękno, zrozumiałem że czekanie jest tęsknotą wieczną i gdy jeszcze możesz na coś czekać, trwa to mimo czasu co umyka sercu, stale musi pękać zwierciadło duszy co raz śmiało szepnąć, myśli zbłądzone odszukać i przywieść by po raz kolejny móc na coś czekać.