Czasem widuję cię szczęśliwą z rozpuszczonymi włosami jak uśmiechasz się w parku do traw dotykasz kwiatów zawsze tych samych, na skraju jakbyś wiedziała że wcześniej pieściły je moje palce… a później wracasz do domu machasz na pożegnanie źdźbłom listkom, rumiankom i twoja dusza smutnieje gdy zauważasz w swoim oknie ruchomy brzeg firanki... spinasz włosy pod klatką pospiesznie by uniknąć jego wykładu o przyzwoitości i znikasz... jeszcze tak chwilę patrzę zza zaciemnionej szyby słuchając Wyszkoni zapalam silnik i odjeżdżam przed siebie… jakoś mi lżej na duszy gdy cię widuje i choć czynię to skrycie ale tak bezpieczniej dla ciebie... a ja... ja pragnę tylko wiedzieć że nie zapomniałaś piękna tych miejsc w których obiecaliśmy sobie nasze RAZEM w kolejnym życiu…
widzisz piękno we wszystkim... ale żeby ujrzeć je w kobiecie i w tak wspaniały i drobiazgowy sposób opisać trzeba kochać... ale tak nadzwyczajnie... pozdrawiam serdecznie Gerardzie:)
Dziękuję Wam pięknie za odwiedziny... Radku, zapewne masz rację, że moje wypociny są kiepskie... nigdy nie uważałem się za poetę, pisarza ani myśliciela... piszę sobie tak po prostu, bo lubię :). Jeśli ktoś chce zajrzeć to fajnie, jeśli nie... jakoś przeżyję :). Serdecznie Was pozdrawiam :).