Czasem tak jest, że Bóg dotyka człowieka z uśmiechem, i nie wiesz wtedy, czy to echo człowieka, czy to człowiek jest echem..
Nie jest łatwo tak iść ciągle pod górę Zasypując po drodze grajdoły Niełatwo jest wybrać między piórem A słodkawym zapachem smoły. A jednak idę, wciąż idę uparcie, Jak krocząca reduta Ordona Moje serce i rozum na warcie, Moja meta dopiero, gdy skonam. Deszcze często.. Owszem, woda to zdrowie, Ale przyznam wam się szczerze, Że zbyt dużo mam zdrowia spod powiek, Zamiast iść chciałbym trochę poleżeć… Przecież wiem! Nie zwalniam! Mój Panie! Idę, kroczę, czasem nawet się czołgam. Nawet ten, jeszcze jeden... Znów… kamień, Dźwignę, skoro darem jest od Boga. Pomyślałem przez chwilę tak sobie, Że by fajniej w wędrówce tej było, Gdybym tak ku zebranych kamieni ozdobie Znalazł raz, choć niewielką miłość. Czasem tak jest, że Bóg dotyka człowieka z uśmiechem, i nie wiesz wtedy, czy to echo człowieka, czy to człowiek jest echem..
Dziękuję. W sumie pierwsze i ostatnie, tak? Złożenie w ten sposób jest klamrą spinającą w całość sens życia. A w bardzo trudnych, niedawnych chwilach czułem takie właśnie zjawisko, jakbym przenikał się z Nim, mieszał... W tym całym bólu drogi to jest najcudowniejsze zjawisko, jakiego doznałem w życiu.