Czasem jest tak przykro że zamykam serce by ten żal nie wylał się ze mnie by się wyciszył i opadł na istnienia krawędzie by przestał dzwonić słowami jak dzwony coraz głośniej dobitniej natrętnie
czasem pragnę by tak przestał krzyczeć nazbyt przesadnie uciekam lecz słowa znów powracają łzy wychodzą na zewnatrz i za bezcen obłudnie uczucia moje innym tak lekko sprzedają
a potem się dziwisz ze nie jestem ptasim baletem motyla igraniem uśmiechem lekkim skowronka tylko dłoni drżenie z potarganej duszy i ten płacz co wplata skargę niemą w pejzaż serca nawet martwe na popiół łzami z finezją rozkruszy