Czasem
Czasem chciałbym ci napisać
Coś pięknego metaforycznego i wzniosłego
Ale skutecznie zniechęca mnie internet
Bo kiedy widzę tyle pięknych sentencji
Udostępnianych na profilach przez ludzi
Którzy codziennie po prostu są esencją zła
To po prostu piszę o tym co widzę
Jak czuję i jaką ta codzienność naprawdę
Że wkrada się we mnie starcze uporządkowanie
I potrzebuje mieć zawsze w kieszeni drzwi samochodu
Kila monet do myjni przy stacji benzynowej
W koszyczku na kuchence mikrofalowej też
Uzupełniam srebrniki i miedziaki
Aby mieć czym w niedzielę brzęknąć na tacę
Jeszcze chowam w tym koszyczku urazę
Braci i sióstr katolików z wielkiej aglomeracji
Że dbałość moja o kościół taka licha
Bo przecież inflacja zatem taca tylko cicha
Między Bogiem a prawdą wypowiem się szczerze
Że za chrzest i wszystko co z niego w moim życiu
Pod koniec każdego miesiąca płacę sutym przelewem
Bo nie wychylam się i w moim życiu
Co boskie Bogu co cesarskie biskupowi
Bogu jak Bóg Bogiem modlitwa miła
Biskupowi odkąd biskupem zer na koncie gonitwa
Jeszcze jest we mnie sobie i ludzkości
Nie do końca wiadomego źródła przesłanie
Radości z czarno-różowych skarpetek na stopach
Jest w nich jakiś wielki dystans
Jakąś nieprzecenioną wartość w sobie mają
Jakby morelowo-dagleziowego lasu wolność
I tańczą w nim mróżąc do nas lewe oko
Rozkołysane muzyką śmiechu różowe jednorożczce
Autor