Czas ten sam nie różni się w niczym a mało kto potrafi wyposażyć go W rozmarzenie pogodę ducha i entuzjazm zapomina się o przyjemnościach życia
Trwoni się cenne chwile na jęczenia z byle powodu i ględzenie o byle czym Nad rozlanym mlekiem czy kąpielą wylaną z dzieckiem przy każdej okazji
Brakuje czasu na podliczenie bilansu zaspokojenia z rozdanych bananowców pod palmami pogody A doba nie rozciąga się jak w majtkach gumka godzina nie jest siedmiomilową milą w butach
Nudząc się z sobą w towarzystwie Bez pomysłu z desperacją na jutro Koło błędne się zamyka przed horyzontem prawdopodobieństw w zasięgu zamysłu
Gdzie myśl styka się z miernotą Czarny kir na powieki naciągnięty Zamyka w pustkowiu cały świat od patrzenia w kąt zapadły