Co tam wiele wymyślać Siedząc na tarasie i mając Przed sobą Beskid Żywiecki A za sobą Beskid Śląski Oddycham żywicami Sosnowych i świerkowych zboczy Jaśminowym eterem ululanego Budzą mnie smagliczek kadzidła A teraz pora na pointę Już czas pooddychać jointem A wieczorem zaczerpnę woni Ze źródeł twojej kochana Joni
Na pewnym portalu napisali, żeby w 10 wersach napisać o oddechu. Nigdy nie paliłem niczego, ale wobec pesymistycznego wydźwięku czytanych tekstów i swojego innego, postanowiłem napisać o aktualnym moim oddechu, tym co żyje, pierwotna pointa była inna, ale postanowiłem ten wiersz uczynić jeszcze zabawniejszym śmieszniejszym. A może dodam teraz tamtą jako następne wersy?