Cisza wydarta spod paznokci. Niedościgniona jak granice strachu. Kolor twój? Wyblakły beż z nutką płytek krwi Jak gniew tlących się emocji, Jak rzut monety obracanej przez miliony gazów, Jak każdy podmuch gdy flauta tonie, Jak smutny śpiew miłości bez gardła. Gdy marznie popiół marzeń, Krzyk rozrzucany przez tańczące płatki śniegu. Błogosławieństwo szarości w obronie Bez wygranych, bez honoru. Widzę ciebie? Zgrzyt kości w gorzkim uśmiechu skazańca, Oczodoły wytarte przez rosę, Kolizja pragnień i snów, Deszcz ociekły już z łez. Czuję ciebie. W braku sytości po bezsilności W cierpkim uśmiechu słońca, Gdy fundamenty miasta runą, Runie i orzeł na jednej z baszt