Już obwołali we wsi, wszem wobec, Że to z mej winy nie strzygą już owiec, Że to przeze mnie bukszpan usycha. Mówią - "Wszystkiemu jest winna Marycha,
Maryśka ze staropanieństwa robi zabawę A przez nią zaraza nam niszczy uprawę. Samolubna, dziecinna i pusta dziewucha Nie chce brać męża, nikogo nie słucha.
W tym roku nikt nie chce lichej wiosenki Kara nie ominie już krnąbrnej panienki". I tak dziś w dzień zapustu Bożego Przypadła mi część klocka drewnianego.
Zadaniem mym dźwigać kłodę drewnianą. Liny i drzazgi me młode dłonie ranią. Ciągnięcie drewna ma mnie przekonać. Że mam brać męża, a ja wolę skonać,
Niż za męża brać tutejszego chłopka. Przy takim to dopiero mnie kara spotka. Wolę już czekać na północ i basta Wtedy uśnie wioska, ja ucieknę do miasta.