Chcę szczęścia, miłości przede wszystkim zdrowia Chcę z moim Ideałem budzić się choćby w Bangkoku Z Nią śmiać się byle nie płakać i nie Miłość rutynowa Lecz namiętne uczucie, rodzina Ona, ja i czwórka dzieci wokół
Chcę uśmiechu Matki, ciężaru dla Ojca wcale I jeżeli się postaram to wszystko to zdobędę Choć dopiero w 186 o Ojcu wspomniałem Nie znaczy, iż Go nie mam, rodziców zawsze kochać będę
Chcę majątku, Bentleya a w nim 666 koni Lecz powoli toczyć się chcę ową limuzyną Nie dać cienia nadziei Ci, że do świateł mnie dogonisz To byłem ja w Continentalu jeśli taki przed nosem Ci śmignął
Chcę, choć właściwie od dawna mam tak, że Po pierwszych samplach rozpoznam gatunek Chcę odwiedzić Japonię, Paryż Berlin, Bangladesz Chcę otrzymywać w zamian to, co daję, szacunek
Chcę zdobyć wszystkie sprawności choć nie byłem w harcerzach Lecz i tak każda z nich potrzebna jak księdzu żona Wysiłkiem zamienię w fakt każdy napisany artefakt Zmienię życie swe w Fortecę, murów Jej nie pokonasz.