Byłaś jak magiczna melodia mogłem dotykać cię tylko duszą… Wpatrywałem się w ciebie jak wariat by nie ominąć najmniejszego szczegółu gdym przenosił twoją postać pędzlem na płótno wyobraźni… Nocą zdejmowałem malunek ze sztalugi i dotykałem cię opuszkami myśli i pragnień bo tylko tak mogłem przełamać nieśmiałość… Miałaś nieprzyzwoicie piękne ciało ssałem cię drgającymi ustami a ty delikatnie unosząc biodra przyzwalałaś mi na więcej… Za każdym razem było tak długo tak jak lubisz do samego rana… W dzień chodziłem do parku by znowu ujrzeć cię z książką siedzącą zawsze na tej samej ławce ale już z innych farb utkanej sukience… I malowałem twój kolejny portret na płótnie wyobraźni i nieśmiałości by znowu cię dotykać w innych kolorach aż do rana…
coś pięknego zostało stworzone, szczególny zachwyt dla osoby dającej natchnienie... bo to bardzo istotne, przez kogo właśnie tak cudowne utwory powstają ;) pozdrawiam