byłam na granicy obłędu wisząc nad rozklekotaną powierzchnią szczęki od zimna dygocą członki palców na ustach zastygły w bezdźwięcznej literze c(ii) głosy w głowie nakazują biec po bezdrożach bytu jak słup soli wypatruje podmuchu wiatru by znów zacząć żyć