błysnęła rosa na szybie przemoknięta od deszczu rozżaliły się pomarańczowe liście zabrakło im słońca oddechu
przyszła dumna i smutna jesień skradła kolory tamtego lata, kwieciste łąki zakochane motyle skryły się w kokonach szarej nicości, wegetują do kolejnej wiosny
mgłą czarnego dymu bijącego z kominów osnuła horyzonty miasta odziana w kolorowy płaszcz poświeciła ranną bryzą chłodu zielone chodniki
ciągle płacze, zrzuca swe ubranie ale jakże zmienna uroda tej damy nieraz błyśnie słońcem, rosieje nić babiego lata
a człek oszalały zapomina o zgryzocie przeszłości i wiruje niczym spadające liście z drzew szuka tej radości skrytej w jesiennej szarości