Afryka, ciągłe upały. A tam, nad wyschniętą rzęką, Siedzi chłopak mały. Grzebie w piachu opaloną ręką, W poszukiwaniu wody, Daru od Boga, swobody. Już jako dziecko, Do pracy goniony. Na słońcu pracując, Życie dziecięce marnując. Nikt mu ręki nie poda. A dziecku potrzebna jest woda. W innych krajach, daleko. Dzieciaki biegają rzeką. A tam, w Afryce, Dzieci pić nie mają. One głodują, gdy my jemy. One umierają, gdy my szczęśliwie żyjemy. One żyją bez radości, a my narzekamy, gdy coś nas złości. Ich cierpienie trzeba zrozumieć, A nie powiedzieć, że się pomóc nie umie. A kiedy już zrozumiemy, Docenimy to, jak żyjemy.
"One głodują, gdy my jemy. One umierają, gdy my szczęśliwie żyjemy. One żyją bez radości, a my narzekamy, gdy coś nas złości."
i co z tego? mam nie jeść? Chcesz mi powiedzieć, że wysyłasz żywność do Afryki? Nie śpisz po nocach, bo ktoś gdzieś głoduje gdzieś? Litości. Jasne, nazwij mnie jak chcesz. Jeśli doczłapie się do mnie dziecko z Bombaju, dam mu jeść, ale pozwól mi gospodarować moim życiem jak zechcę :]