Nie wierzę w rozstania spowodowane "niecierpliwością". Mówią mi, że mam zbyt idealistyczne podejście do kochania. Ale... miłość nie rozstaje się. Miłość cementuje związki. Miłość pozwala akceptować wady. Pozwala wykorzystywać zalety. Pozwala cieszyć się szczęściem i dzielić smutek w trudnych chwilach. Miłość... to suma chwil, w których jest się razem.
Jeśli kocha, nie mówi: - Mam dość, to koniec.
Krąży po internecie taki cytat:
"Jeśli coś kochasz
- puść to wolno;
jeśli wróci jest Twoje,
jeśli nie, nigdy nie było... "
Poza tym piszesz: "druga osoba gotowa jest na poświęcenia" - a czy nie powinno być tak, że jeśli tworzy się związek to obie osoby powinny iść na jakieś ustępstwa? Bo jeśli tylko jedna... Czy to nie jest jakby wykorzystywaniem tego dla własnego egoizmu?
Można tu snuć teorię: Jestem z nim/nią bo on/ona się zgodzi, pozwoli, zrozumie... To powinno iść w parze, że ja też się poświęcę. I nie dlatego, że związek mnie do tego zmusza, czy partner, tylko, że chcę. Tak po prostu... Z miłości.
To tak jak nie wierzyć w związki na odległość i mówić, iż... odległość niszczy wszystko. A to przecież nieprawda. Bo jeśli nam zależy to nie ma takiej przeszkody... Jeśli jest miłość to nic jej nie złamie, doki oboje ludzi trzyma się razem.