Pamiętam
- lok zawinięty w sprężynkę.
Tańczący nad jej ramieniem.
Kasztanowy, miękki pierścionek.
Smakowała lodami na patyku.
Pod wiklinowym koszem nad Bałtykiem.
Słońcem, solą i piaskiem.
Kwarc został na palcu,
zlizałam jego kryształki.
Kładąc pieczęć, pocałunek z jej ust.
Chcę powrócić do głosu,
zamkniętego w szpulowcu.
Na brązowej taśmie jedynego oddechu
- przez chrzęst czasu wydzielanego.
Zapomnieć, że zła szeptucha skradła jej loki.
Zazdrosna o ciepło życia.
Chowając w drewnianym etui.
Wyciszyć dźwięk róży,
na jego milczące wieko padające.
Pozostanie -
- adres kwatery, szarym marmurem ozdobionej.
Całowany wiatrem i słońcem.
Oświetlony tańcem płomienia.
Trwa -
- miłość dziecka i kobiety.
Czytam list, wyblakłym tuszem napisany.
Tatuażem w sercu wyryty.
Mama, ma-mu-sia, matula.
Jak przesłanie zza drugiej strony tęczy.
Szeptem wiary przyniesione.
Łapię jego nić, chowam troskliwie.
Kochanie i bycie kochaną.