Wielka wesele
Wielkie wesele (2013)
The Big Wedding
gatunek: Komedia
produkcja: USA
ocena: 5/10
Stereotyp za stereotypem. Lubieżność za lubieżnością. Powikłanie z poplątaniem na każdym kroku.
ALBO WIELKA KLAPA
Nie zwykłam pisać krótkich recenzji nt. filmów, które oglądam. Natomiast o „Wielkim weselu” można napisać jedno zdanie: Grają w nim wielkie gwiazdy. I może właśnie dlatego film tak do końca nie jest zły.
Trudno to nazwać dobrą komedią, kiedy w momentach, które powinny wydać nam się śmieszne cała sala milczy. Pokrętne zawiłości rodzinne: adoptowany syn, trzy matki, lubieżny ojciec, córka, która rozstała się z mężem, 30letni prawiczek czekający na wielką miłość… To jakby cała esencja tego filmu. Wszystko jest albo przewidywalne, albo grubo naciągane.
Ale czego można spodziewać się po filmie, w którym Robert de Niro, wcielający się w rolę Don’a Griffina, już w pierwszej scenie energicznie i żwawo – dosłownie niczym napalony nastolatek – ląduję między nogami Susan Sarandon (w filmie Bebe McBride, partnerka życiowa Don’a). A świadkiem tej lubieżnej sceny jest nikt inny, jak była żona Griffina, Ellie.
Czy warto pójść na to do kina? To już pytanie pozostawiam Wam. Nie jest to kino wielkich lotów. Ale i to „Wielkie wesele” w ostateczności nie stało się wielkim niewypałem.
---
Marketing w wykonaniu ejesa:
Ponadto pragnę zaprosić czytających i oglądających do odwiedzenia mnie na blogu:
i na facebooku:
Za wszelkie wyrazy obecności dziękuję.
Książka