"Małego Księcia" chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jak się chodziło do podstawówki, a nawet do liceum, skwapliwie maglowało się tę lekturę pod okiem czujnych polonistów.
Moim zdaniem dużym sukcesem autora bajki jest jej objętość. Zawarł "jakąś" treść na stosunkowo niewielu stronach. Jak sam pisze, zmierzyć się z jej ilością może nawet dziecko... Wyszło na to, że jest to często atut i dla dorosłych. :P
Kiedyś (choć nie było to tak dawno, mam wrażenie, że działo się p.n.e.) byłem pewien, że będzie to moja ulubiona lektura, książka, bajka. Teraz jest nieco inaczej: jestem pewien, że być może była przez jakiś czas, teraz już nie jest - nawet najsmaczniejszy cukierek ma prawo się przejeść.
Pewnie wrócę do "Małego Księcia", gdy przyjdzie mi czytać bajki jakiemuś dziecku do snu... :)
Książka