Wracam pamięcią do tej książki po Twojej "mini" recenzji... Określenie fast food mnie zatrzymało - i przekierowało. Czytałam to w wydaniu Reader's Digest, czyli "wersję skróconą". Stąd wrażenie dynamiki i tempa.
Wolę nie wyobrażać sobie dusz pruskich w dębach, jednak myślę, że drzewa mają dusze - że tak powiem swoje. O ile się orientuję jest jakiś przepis, który nie pozwala wycinać drzew bez pozwolenia, ale nie mam doświadczenia jak to wygląda w praktyce.
Kilka myśli z Twojej recenzji przykuło moją uwagę. Pierwsza: uodpornienie na treści pewnego typu (przemoc, brutalność), druga: schematyczność w opisywaniu danej grupy, czy w końcu nagromadzenie zbyt wielu ciężkich tematów. Uodpornić się bardzo łatwo, co niestety dla tego typu książek nie jest dobre, bo czytając, gubimy ten "nerw" odbiorcy. Coś, co miało nas zszokować może okazać się przewidywalne i wręcz niesmaczne. Schematy - z jednej strony oczekiwane (bo tak przecież jest), ale z drugiej irytacja (czy tak być musi?) Znam informatyków, którzy nie są nerdami i potrafią nawiązać normalne relacje. Znam też takich, którym porno jednak uszami wychodzi... No, misz-masz:) Ciężkie tematy wsadzone do jednego worka i wymieszane - nawet zgrabnym piórem - czasem po prostu męczą. Ciekawie piszesz, może po jakiś inny tytuł Bondy kiedyś sięgnę.