"...Połóż mię jak pieczęć na twoim sercu, jak pieczęć na twoim ramieniu, bo jak śmierć potężna jest miłość, a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol, żar jej to żar ognia, płomień Pański.
Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości, nie zatopią jej rzeki. Jeśliby kto oddał za miłość całe bogactwo swego domu, pogardzą nim tylko..."
Oczywiście że nie chodzą... Istnieje jednak zazdrość o miłość, ale tu też nie o zależność chodzi 😏 Tak jak i kupić jej nie można, a jednak używa się tej miary dla podkreślenia z "czym" mamy, a raczej nie mamy do czynienia. Bo łatwiej określić czym miłość nie jest (zrobił to Paweł z Tarsu), niż zamknąć "ją" w jakiejkolwiek, ludzkiej, definicji. ✋
Jednak jeśli chodzi o powyższy tekst, to chyba nie chodzi o zazdrość dotyczącą tego, że ktoś jest obiektem miłości lub jej dawcą? Tak przynajmniej ja ten tekst odbieram.
Zgadzam się z tym, że łatwiej zdefiniować miłość przez wykluczenie, choć ja utworzyłam własną definicję.
Na szczęście nie ma komu miłości zazdrościć. Zresztą ja mam gdzieś miłość.
No właśnie... Utworzyłaś własną definicję, a poza tym masz to gdzieś. Dlatego nie odbierzesz tego "tekstu" tak jak ja... Powiem tylko że szkoda... I zupełnie niepotrzebnie o tym mówisz 😉 Pozdrawiam ✋
Nikt nie odbierze go tak, jak Ty. To oczywiste... bo nikt nie jest Tobą.😃
Dlaczego niepotrzebnie? Miłość się rozpływa, gdy mówię? 😉
Wiele osób mówi. Wiele osób pisze. Też niepotrzebnie? Myślę, że jeśli ktoś ma coś do powiedzenia, to zawsze jest sens. Nie ma sensu tylko nikogo przekonywać do własnych sądów.
Naprawdę nie wiesz dlaczego? 😏 I że nie chodzi o przekonywanie? Jeśli tak, to jesteś naprawdę urocza 🙂 I fajnie że wpadłaś do mnie z "zaczepką". Doceniam ✋
PS. sens nie leży w tym że ma się coś do powiedzenia... Czy Ty właśnie nie starasz się tego udowodnić? 🤭
Tak naprawdę to nie wiem tylko, dlaczego Ty tak uważasz. Bo w domysłach mogę mieć bez liku interpretacji. Ale czy będą celne? Nie wiem. Nie czytam w Twoich myślach, nie znam Cię też za dobrze, choć się przyglądam. Zauważyłam, że jako jeden z nielicznych tu osób chyba masz coś na ten „magiczny” temat, tak często opisywany, ciekawego do przekazania... bo wiesz. I jest to coś, co jest bliskie mojemu postrzeganiu.
Nie muszę niczego udowadniać. Wiem, że mam coś do powiedzenia, przynajmniej w pewnych kwestiach (na wszystkim się nie znam), i niech sobie inni to nawet nazywają brakiem pokory, bo przecież nie wypada o sobie dobrze mówić. 🤫🤐
No wiesz, ja tego nie wymyślam przecież... Nie jestem nawet odtwórczy. "Moje" odbywa się (zaczyna i kończy) na zasadzie rezonowania... Wystawianiu "czułek" w poszukiwaniu życiodajnej "atmosfery" i dostrajaniu się. Pozwoleniu na to by mnie "przewiało". Jak kot który poddaje grzbiet do głaskania. I przyglądam się wysłannikom "ręki". Niewątpliwie jesteś jednym z nich 🙂
"Większość" nie wie nawet o Twoim istnieniu, aczkolwiek domyślam się o co Ci chodzi. Tyle że to nie one (ani inne "racje") tak naprawdę "zmuszają" człowieka do zwracania na nie uwagę 😉 Nie one wciągają w wir jałowych "pretensji". Słusznych czy nie, ale tak czy inaczej burzących spokojne patrzenie (a przez to obiektywny osąd), zaufanie, i odwracających uwagę od rzeczy istotnych. Dobrych (również dla nas). Dla człowieka, który ceni sobie swój czas, rozum... wolność, nie istnieje taka "alternatywa". A poświęcanie [...]
Nie ma czegoś takiego jak "cytatowa społeczność"... Ani innych "uwarunkowań społecznych". Tego rodzaju podejście do rzeczywistości, "wspólnych worów" (odpowiedzialności zbiorowej) itp. świadczy o osobistej tragedii/przymusie, a czasem zwykłym lenistwie jednostki, która używając tego rodzaju "kryterium" zdradza (lub wręcz demonstruje) wyłącznie własne "upośledzenie"... Zwłaszcza kiedy taka jednostka, pomimo "wniosków" dla niej jedynie słusznych, dalej siedzi w "takim miejscu", niejako żerując na owym przekonaniu, i dokładając się do tego czym sama gardzi... To się chyba nawet jakoś nazywa 🤔🤭
PS. Zajmowanie się tym tematem jest stratą czasu. Zrobiłem to wyłącznie na Twoje "życzenie", bo to Ty ten temat "włączyłaś" do rozmowy, w odpowiedzi na moją szczerą uwagę. Prawdą jest że podobne ukąszenie nie jest wyłącznie Twoją domeną. Ty się wyróżniasz czymś zupełnie innym. Niepotrzebnie... Teraz zaś pozwól że wytrzepię pył z sandałów i pójdę dalej 🙂 Do zobaczenia przy innej okazji Pani O. Jesteś u mnie zawsze mile widziana, bo to ja o tym decyduję, a nie plotki czy domysły, a nawet Twoje o sobie mniemanie 😉. Pozdrawiam raz jeszcze ✋
Dla mnie istnieje cytatowa społeczność i bynajmniej „upośledzona” się nie czuję. Nie wiem do końca, co masz na myśli, przywołując w odniesieniu do tego wątku odpowiedzialność zbiorową. Chyba przypisujesz mi coś, co nie dotyczy mojej percepcji rzeczywistości.
Niech będzie że mam pewne podejrzenia. Żeby je zatem rozwiać, wyjaśnij mi proszę co to jest ta "cytatowa społeczność" i jak to możliwe że wywiera na Tobie aż takie "wrażenie", że bierzesz "jej" racje na tyle do siebie, że kiedy napisałem Ci jak postrzegam Twoją obecność, to "musiałaś" właśnie o niej wspomnieć jak o realnej alternatywie... I po co mi o tym napisałaś? Niczego Ci nie przypisując, pytam bo mnie to zjawisko (jak już wspomniałem, wcale nie wyjątkowe) interesuje. PS... Proponuję pogadać o tym prywatnie przez pocztę. Jeśli sobie życzysz.