Menu
Gildia Pióra na Patronite

Walka z Życiem.

Pinky

Pinky

Życie jest okrutnym przeciwnikiem. Kiedy rozlegnie się gong, zdaje się być zupełnie bezbronne, nieprzystosowane do przyjęcia żadnego ciosu z twojej strony. Więc przybliżasz się, czujnie przyglądasz się przeciwnikowi sponad zaciśniętych pięści i uderzasz, a gdy to zaskakuje wroga, idziesz tym tropem, nie przestając zasypywać oponenta kolejnymi ciosami. I po chwili wydaje ci się, że to banał, że z całą pewnością wygrasz, odniesiesz druzgocące zwycięstwo w walce o pas, zwany Szczęściem, ale o czymś zapominasz.

Nie wolno lekceważyć Życia.
Nim zdążyłbyś chociażby mrugnąć, bo ono już kontratakuje, pierwszym ciosem kompletnie rozkładając twoją obronę. Próbujesz odparować atak, odskakujesz, ale ono wciąż napiera i po chwili słaniasz się na nogach, by przyjąć najbardziej bolesny cios i paść na ziemię.
Niektórzy już się nie podnoszą, poddają, zamykając się w kokonie swojej rozpaczy. Ale są też tacy, którzy zbierają się w sobie i wstają, ciężko, z mozołem prostują, gotowi na dalszą walkę.
A ty, do których należysz?
Bo ja chyba przegrałam. Cios, który posłało w moją stronę życie, mogłabym nazwać niszczycielem marzeń. Bezwzględnym mordercą moich naiwnych snów i fantazyjnych urojeń, które snułam, zdając sobie szczątkową sprawę jak wygląda rzeczywistość.
Cios nie musiał wiele robić, by ugodzić mnie w najczulsze miejsce. Nawet nie kiwnął palcem, choć ja z bólu straciłam dech w piersiach. I gdy oczy napełniły się łzami, w głowie rozbrzmiewało echo słów, odbijając się od ścianek czaszki i przytłaczając każą inną myśl.
Nie powinnaś pisać, nie wychodzi ci to. Skup się lepiej na czymś innym.
Jedynym, co mogłam zrobić było pokiwanie głową. Przytaknięcie, wzorem pieska, jakiego umieszcza się w samochodach, by zabawiał dzieci swoim poruszaniem łepka.
Nigdy nie łudziłam się, że pisząc coś osiągnę. Nie po to brałam do ręki długopis, nie po to siadałam przed laptopem, włączając notatnik. Dla mnie od zawsze była to prób oderwania się od rzeczywistości, bądź oczyszczenie duszy poprzez wylanie gorzkich łez, ubranych w ładnie brzmiące dla mnie słowa. Pisząc, pokazywałam siebie, palcem wskazywałam ten skrawek serca, który bolał mnie w tej chwili najbardziej, odkrywałam się niemal do negliżu.
Pisząc, mogłam obudzić drzemiące we mnie dziecko, które z takim zafascynowaniem zwraca uwagę na kolor listków na drzewach.
I w końcu pisząc, przekraczałam granice, do których nigdy nie zbliżę się w rzeczywistości. Tworzyłam bohaterów lepszych, szczęśliwszych, odważnych, nadając im cząstki siebie i ożywiając, by stanowiły ze mną jakąś całość. Mogę wymienić każdą postać, jaką w życiu stworzyłam, opisać jej przeżycia, nadzieje, miłości, powody wylanych łez i uśmiechu na ustach. I gdy łącze je ze sobą, zlewam ich najbardziej wyraziste, najlepiej rozwinięte cechy, widzę osobę, jaką zawsze chciałabym być.
Oczywiście, lubię wyobrażać sobie, że kiedyś przechodząc obok księgarni, ujrzę książkę, na której imię i nazwisko autora będą pokrywały się z moimi, że będę mogła zostawić po sobie coś wyraźnego, namacalnego, czego nikt po mnie nie zmaże nawet gdy ja sama zniknę.
Ale przecież to tylko marzenia. Nie jestem żadną pisarką, tylko zwykłą dziewczyną, którą cieszy łączenie literek w słowa, której sklecanie paru śmiesznych zdań daje niesamowitą satysfakcję i pozwala jej podnieść swoją samoocenę.
Ciężko mi. Palce ledwo odnajdują odpowiedni klawisz, koślawo kreślę literki w brudnopisie i zaraz zamazuje je, odrzucając zeszyt na bok. A gdy umysł podsyła jakiś pomysł, gdy wena szepce słodkie słówka prosto do mojego ucha, pieszcząc moją szyję swoim ciepłym oddechem, ja muszę ją zignorować, bo gdy tylko wyciągnę dłoń po długopis uderza we mnie Cios.
I pomogłaby mi myśl o tym, że nie powinnam sobie brać do serca cudzej opinii, gdybym tylko potrafiła się do niej dostosować. Bo dla mnie ważna jest ocena osoby, która ma o pisaniu większe pojęcie od zwykłej nastolatki.
Nie ruszyłabym pisania. Moja porażka byłaby oczywista, gdyby nie wsparcie osób, które mimo stronniczości, dają niesamowitą siłę.
Nie chciałabym się poddawać. Jak moi bohaterzy, chcę mieć odwagę, by ponownie podnieść się, nim wybije ostatni gong. By ponownie zmierzyć się z Życiem, po tym jak już przetrawię ten nieszczęsny Cios, który patrzył na mnie z taką pogardą.
Oddam. I to zaboli. Obiecuję.

_____
Serdecznie pozdrawiam jedną z moich polonistek, która próbowała bezskutecznie zniechęcić mnie do wzięcia udziału w konkursie na opowiadanie! Jestem wdzięczna za Pani wiarę w moje siły.

750 wyświetleń
20 tekstów
4 obserwujących
  • Pinky

    6 March 2012, 18:27

    Dziękuje bardzo za Twoje słowa, Lauro.
    A szczęście się przyda, bo okropny pech nade mną wisi ostatnimi czasy.

    Dziękuje, Joanno!
    Nie masz pojęcia jak strasznie się cieszę, czytając takie opinie :)

  • słoneczniki

    5 March 2012, 09:43

    Pisz bo potrafisz!

  • Sheldonia

    5 March 2012, 07:53

    Fenomenalnie jak zawsze. Nie dodam nic więcej, bo poprzednicy napisali już chyba wszystko. Tylko tak od siebie może, życzę Ci szczęścia:)

  • Pinky

    4 March 2012, 17:47

    Z pewnością masz rację, Nadio. Może nie musiałabym tyle walczyć z ludźmi, gdybym potrafiła zlekceważyć ich słowa.
    Co do tych marzeń, to dobrze powiedziane. Powinnam zacząć je spełniać, bo nikt tego za mnie nie zrobi.
    Dziękuję.

    Tobie też serdecznie dziękuję, Bogdanie. Ważna jest dla mnie opinia ludzi i lepiej się na sercu robi, gdy czytam takie słowa. :)

  • Pinky

    3 March 2012, 22:06

    Wiesz, Albercie, mimo wszystko w tej chwili to ja Ci bardzo dziękuje. Niesamowicie ciężko było mi dodać ten tekst.

    I bardzo mnie cieszy, że się Tobie spodobał.

  • Albert Jarus

    3 March 2012, 21:54

    Przepiękny teks, na który czekałem od bardzo dawna. Polonistka była kiepska i tyle. Zawsze ktoś musi podcinać skrzydła, by ktoś inny mógł pomagać im wzrastać. Zycie jest cholernie brutalne, w konsekwencji i tak przegrywamy, jednak najważniejsza jest walka. Ona daje nam siły i nadaje sens i kierunek. Warto walczyć... mimo wszystko.
    Dużo bym dziś napisał. Ważny dla mnie temat poruszyłaś.
    Dzięki. Dziś chyba dużo osób gdzieś mi po duszy chodzi.