Zwróciła moją uwagę. Podeszła do ławki usiadła. Ubrana w luźną, niebieską bluzkę, szerokie spodnie, ręką często dotykała swojego brzucha. Pewnie w ciąży, teraz to nic dziwnego. Widać, że do podjęcia decyzji o powiększaniu rodzin i rodzeniu dzieci potrzebne były środki finansowe. Po chwili wszedł młody mężczyzn, usiadł w ławce za Nią. Poruszyła się, zerkneła, wstała i takim trochę chwiejnym krokiem podeszła do jego ławki i usiadła obok Niego. Widziałam jak swoimi migdałowymi, szklistymi oczami na Niego patrzyła. On niewzruszony, skupiony patrzył przed siebie. Cóż, pomyślałam: młode małżeństwo, Ona pewnie doświadcza wczesnych symptomów macierzyństwa, a On, jak to samiec myśli swoje. Przemyśliwałam te różne aspekty miłości, ale w końcu zajęłam się sobą i skupiłam się na modlitwie, bo po to przyszłam. Zresztą moja dłoń spoczywała w dłoni kochanego mężczyzny, więc problemy tego typu nie były godne mojej dłuższej uwagi.
Po nabożeństwie, jak zwykle poszliśmy na cmentarz. Piękna pogoda, słońce, wszystko dokoła przeczyło miejscu na którym się znajdowaliśmy. Idąc alejką, w myślach snułam plany na niedzielne popołudnie, patrzę a przy grobie klęczy ta dziewczyna, którą widziałam w kościele. Smutna, ręce złożone, nie miałam odwagi patrzeć. Na tabliczce napis: Mikołaj, zmarł 22 sierpnia 2016r. śpij aniołku.